26. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy trwa. Może pobijemy nowy rekord…
W tym roku zbiórka WOŚP jest przeznaczona na wyrównanie szans leczenia noworodków na podstawowych oddziałach neonatologicznych poprzez doposażenie ich w specjalistyczny sprzęt ratujący życie i zdrowie dzieci. Fundacja WOŚP planuje pozyskać dla tych oddziałów m.in. stanowiska do resuscytacji noworodków, nowoczesne inkubatory, aparaty do nieinwazyjnego wspomagania oddychania, pompy infuzyjne a także sprzęt diagnostyczny, jak chociażby specjalistyczne aparaty USG czy pulsoksymetry. Ile z tych planów uda się zrealizować, zależy przede wszystkim od naszej ofiarności.
Niedługo święto Trzech Króli. U nas w tym dniu (podobnie jak na wigilii) zagości kutia. W tym roku wyszła mi wyjątkowo pyszna… Przepis został zaczerpnięty z grudniowej Pani i trochę zmodyfikowany…
Składniki (na ok. 6 osób):
Przygotowanie:
Pszenicę (lub pęczak jęczmienny) zalewamy gorącą wodą i odstawiamy na noc. Następnego dnia gotujemy w dużej ilości wody (ja wymieniam wodę na świeżą) do miękkości, odcedzamy i odstawiamy do wystudzenia.
Mak płuczemy na bardzo gęstym sicie, po czym gotujemy go ok. 10 -15 minut. Po tym czasie odsączamy go na bardzo gęstym sicie (jeśli nie mamy gęsto utkanego sita, mak można odsączyć na gazie złożonej kilka razy) i przekładamy na patelnię z rozpuszczonym masłem. Dodajemy cukier, podgrzewamy przez ok. 10 minut, co jakiś czas mieszając. Następnie mak odstawiamy do wystudzenia.
Ubijamy białko i łączymy z ostudzonym makiem. Dodajemy pszenicę (lub pęczak jęczmienny), posiekane płatki migdałowe (lub migdały), posiekane orzechy włoskie oraz rodzynki. Miód delikatnie podgrzewamy i dodajemy do masy. Mieszamy i wstawiamy do lodówki.
Ta kutia nie jest bardzo słodka, więc jeśli wolicie słodszą, wystarczy dodać trochę więcej miodu.
Sobotni poranek był szalony… Bardzo… Ledwo zjedliśmy śniadanie, wpakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy na polowanie do… Rossmanna. Naszym celem była Lui. Miś z tegorocznej akcji Kup Misia. Nie było prosto, nie było łatwo, ale ostatecznie łowy zakończyły się pomyślnie. Kochani, poznajcie Lui.
Misia z dobrą energią. Jeśli na czymś Ci bardzo zależy, Lui pomoże. Jeśli bardzo czegoś chcesz, Lui będzie Twoją podporą. W Jej małym serduszku kryje się wiele dobra. A Lui lubi się nim dzielić z innymi. Tak po prostu… Tak po misiowemu.
Zakup Misia z akcji Podaruj Misia to u nas już tradycja rodzinna, a przy tym dobra zabawa i możliwość wsparcia tej wyjątkowej świątecznej akcji charytatywnej. Po raz 12. Fundacja TVN “Nie jesteś sam”, Allegro oraz Rossmann umożliwiają nam zabawę w Świętego Mikołaja i niesienie innym pomocy. I to w bardzo pluszowo miły sposób. Warto się przyłączyć, bo dochód z akcji zostanie przekazany na leczenie i rehabilitację podopiecznych Fundacji TVN “Nie jesteś sam”.
Bądź miły jak … Miś i Podaruj Misia.
W tym roku kreacje dla Asi, Emmy, Lui i Tymka stworzyli odpowiednio Tomasz Ossoliński, Maciej Zień, Bizuu i 303 Avenue.
Stawonogi (owady, pajęczaki, wije i skorupiaki) to najliczniejszy typ zwierząt na świecie. Ich liczba (i to tylko opisanych gatunków) przekracza milion, co stanowi 75% wszystkich gatunków zwierząt na Ziemi. Przy tym, z każdym rokiem odkrywa się nowe gatunki. Stawonogi opanowały wszystkie znane środowiska zdatne do życia. Wśród stawonogów znajdziemy roślinożerców, wszystkożerców, pasożyty i drapieżniki… Zabójczo groźne drapieżniki…
Jak obrazowo zauważył Edward Osborn Wilson, amerykański entomolog:
Krążą wokół nas malutkie stworzenia, które można bez końca badać i podziwiać, jeśli tylko zechcemy oderwać wzrok od horyzontu i zwrócić uwagę na świat w zasięgu naszej ręki. Można poświęcić całe życie na magellańską podróż wokół pnia drzewa.
W taką fascynującą, choć pełną niebezpieczeństw, podróż zabiera nas w – wydanej pośmiertnie i dokończonej przez Richarda Prestona – powieści Micro Michael Crichton, autor wyśmienitych technothrillerów (m.in. Kula, Jurassic Park, Kongo). Historia grupy studentów, którzy trafiają do mikroświata tropikalnego lasu opanowanego przez niebezpieczne (dla mających 12 mm wzrostu ludzi) stawonogi, to nie tylko trzymająca w napięciu powieść przygodowo-sensacyjna o wartkiej akcji, ale również dość pokaźne kompendium wiedzy na temat entomologii, mikrobiologii i nanotechnologii. I to wiedzy przekazanej jakby mimochodem, prosto, acz bez łopatologii… Zresztą, jakżeby miało być inaczej. To w końcu Crichton, czyli zapierająca dech w piersiach przygoda z nauką…
Polecamy!
Z okazji Świąt
Naszym Czytelnikom
życzymy tego co dla nas jest najważniejsze
Zdrowia, poczucia bezpieczeństwa i bycia kochanym
Zbliżają się święta, więc czas na świąteczne smakołyki …
Składniki:
Spód:
Masa serowa
Karmelizowane jabłka
Przygotowanie:
Spód:
Formę (35 x 24) smarujemy masłem lub wykładamy papierem pergaminowym. Masło rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Mąkę mieszamy ze zmielonymi orzechami, proszkiem do pieczenia oraz cynamonem. W dużej misce ubijamy całe jajka z cukrem i cukrem waniliowym na puszystą masę. Do ubitych jaj dodajemy stopniowo rozpuszczone masło oraz mąkę wymieszaną z orzechami, proszkiem i cynamonem. Całość mieszamy do uzyskania jednolitej masy, a następnie przekładamy do formy. Pieczemy 20 minut w temperaturze 180 °C. Po upieczeniu odstawiamy do wystygnięcia.
Masa serowa:
Masło roztapiamy w kąpieli wodnej. Przesiewamy mąkę ziemniaczaną i mąkę pszenną. Całe jaja ubijamy z cukrem i cukrem waniliowym na puszystą masę. Do ubitych jaj małymi porcjami dodajemy zmielony twaróg. Następnie dodajemy mąkę ziemniaczaną i mąkę pszenną, roztopione masło i sok z cytryny. Mieszamy do uzyskania jednolitej masy. Masę wylewamy na ostudzony spód ciasta. Pieczemy w 50-55 minut w temperaturze 180°C.
Karmelizowane jabłka:
Jabłka myjemy, obieramy, kroimy na mniejsze kawałki i skrapiamy sokiem z cytryny. W dużym garnku karmelizujemy miód z cukrem, cały czas mieszając, żeby się nie przypalił. Następnie dodajemy jabłka. Mieszamy, aż jabłka się rozpadną. Do uprażonych jabłek dodajemy masło, cynamon i zmielone orzechy. Całość mieszamy a następnie wykładamy na upieczony, ciepły sernik. Posypujemy orzechami lub innymi ulubionymi bakaliami.
Moja miłość do szpilek zaczęła się w wieku 5 lat, a może nawet wcześniej.
Mama uwielbiała kupować buty, miała ich – jak na tamte czasy – naprawdę dużo i to w różnych kolorach. Tacie oczywiście mówiła, że one wszystkie “są bardzo stare” :). Każdą nową parę chowała głęboko w szafie, ale dla mnie nie było rzeczy niemożliwych. Wszystkie kryjówki w szafie miałam opanowane… Jej zakamarki znałam jak własną kieszeń… Moje malutkie stopy tonęły w tych szpilkach, nie zmienia to jednak faktu, że były to jedne z fajniejszych momentów moich dziecięcych zabaw.
Dzisiaj mogę do woli chodzić w szpilkach, jeśli tylko moje stopy się nie zbuntują …
a podobne szpilkowe zabawy urządza sobie teraz Lia… Rozczulający jest widok jej małych stópek w za dużych dla niej szpilkach…
Ps. Oczywiście, w słowach mamy nie było ani grama fałszu. Zanim założyła “nowe” szpilki, “leżakowały” one w szafie trochę czasu. Poza tym, każda para była już wtedy z reguły gruntownie przeze mnie przetestowana…
Ps. 2.
Noe: O, Kochanie, masz nowe szpilki!?
Thelksi: Nie…, to stare!
Noe: Jak bardzo?
Thelksi: …kilka dni…
Z okazji Dnia Mamy – Wszystkiego Najlepszego …