Koniec miesiąca wygląda u nas zawsze tak samo. Około 24. każdego miesiąca za nim pojadę po Thelksi do pracy, zaglądam do pobliskiego sklepu lub kiosku, tylko po to, żeby zobaczyć radość w oczach Thelksi, gdy wsiadając do samochodu, ujrzy swoje ulubione czasopisma. Zwykle zaczyna czytać je już w samochodzie i przez resztę dnia nie ma z nią kontaktu, chyba że, odrywając wzrok od gazety, rzuci “Musisz to przeczytać”. Zazdrościłem jej tych chwil… Chwil, kiedy stykała się – przez lekturę wywiadów – z wielkimi tego świata i tymi mniejszymi, którzy mają coś do powiedzenia i przekazania. Zazdrościłem, sam jednak nic nie robiłem, żeby to zmienić. Moja przygoda z prasą ograniczała się jedynie do notek treściwych jak Twainowskie znaczki pocztowe.
Gdy Mark Twain zachorował i trafił do szpitala, lekarz zalecił mu ścisłą dietę. Głodny poprosił wówczas siostrę o coś do jedzenia, jednak – zamiast sycącego posiłku – otrzymał tylko łyżkę kaszki (lub mleka – krążą różne wersje tej historii). Połknął ją bez słowa i ponownie zwrócił się do siostry:
– A teraz, gdy sobie podjadłem, proszę mi przynieść coś do czytania. Może być znaczek pocztowy.
Na szczęście, to się chyba zmieni, w ręce wpadł mi bowiem pierwszy numer polskiej edycji kultowego magazynu Esquire.
Esquire to lifestylowy miesięcznik dla mężczyzn, założony w Stanach Zjednoczonych w 1933 r. W Polsce został on określony jako ekskluzywny przewodnik po męskim świecie, adresowany do inteligentnego czytelnika, który ceni elegancję i styl. Pierwszy numer potwierdza te słowa. Wykonane ze smakiem zdjęcia, mądre i ciekawe wywiady budują świat eleganckiego, inteligentnego mężczyzny, który ceni luksus i dąży do poznania świata.