Moja miłość do szpilek zaczęła się w wieku 5 lat, a może nawet wcześniej.
Mama uwielbiała kupować buty, miała ich – jak na tamte czasy – naprawdę dużo i to w różnych kolorach. Tacie oczywiście mówiła, że one wszystkie “są bardzo stare” :). Każdą nową parę chowała głęboko w szafie, ale dla mnie nie było rzeczy niemożliwych. Wszystkie kryjówki w szafie miałam opanowane… Jej zakamarki znałam jak własną kieszeń… Moje malutkie stopy tonęły w tych szpilkach, nie zmienia to jednak faktu, że były to jedne z fajniejszych momentów moich dziecięcych zabaw.
Dzisiaj mogę do woli chodzić w szpilkach, jeśli tylko moje stopy się nie zbuntują …
a podobne szpilkowe zabawy urządza sobie teraz Lia… Rozczulający jest widok jej małych stópek w za dużych dla niej szpilkach…
Ps. Oczywiście, w słowach mamy nie było ani grama fałszu. Zanim założyła “nowe” szpilki, “leżakowały” one w szafie trochę czasu. Poza tym, każda para była już wtedy z reguły gruntownie przeze mnie przetestowana…
Ps. 2.
Noe: O, Kochanie, masz nowe szpilki!?
Thelksi: Nie…, to stare!
Noe: Jak bardzo?
Thelksi: …kilka dni…
Z okazji Dnia Mamy – Wszystkiego Najlepszego …