Tim Burton to twórca o niespotykanej wyobraźni i talencie, którego wizje świata przerażają i bawią jednocześnie… Tak jest również w przypadku kultowej, przynajmniej dla mnie, historii o dość kontrowersyjnym tytule „Gnijąca panna młoda Tima Burtona” (Tim Burton’s Corpse Bride).
Film ten to idealna propozycja na wieczór halloweenowy. Mimo że jest to animacja (ale jaka!), dorośli nie będą zawiedzeni… Trwająca ponad 70 minut „tragiczna opowieść o miłości, namiętności i bezdusznym morderstwie” (jak wyjaśnia głównemu bohaterowi Szkielet Bonejangles) to nie tylko tragikomiczna historia trójkąta małżeńskiego, w którym tą pierwszą (lub drugą – główni bohaterowie są w tej kwestii sporni) jest dość żywa nieboszczka, ale również (a może przede wszystkim) wypełniona inteligentnym czarnym humorem wizja krainy zmarłych. I to wizja tak niezwykle sugestywna, fantastyczna i niepowtarzalna, że – jak stwierdza inny mieszkaniec tej krainy Elder Gutknecht – ludzie zabijają się, żeby tu być.
Film ten najlepiej oczywiście oglądać przy drinku zainspirowanym właśnie tym tytułem.
Gnijąca panna młoda (corpse bride)
Składniki:
- 40 ml ginu
- 25 ml dry wermutu
- 20 ml likieru cytrynowego (np. Limoncello lub Limonce)
- 20 ml blue curacao
- 20 ml soku z cytryny (z 1/2 cytryny)
- 50 ml soku z pomarańczy
Przygotowanie:
Krawędź kieliszka typu coupe (płaska szampanka) zwilżamy odrobiną ginu i zanurzamy w rozsypanym na talerzyku cukrze, robiąc crustę. Wszystkie składniki wstrząsamy energicznie w shakerze z kostkami lodu, a następnie przelewamy do kieliszka.
Jeszcze nie piłam gnijącej panny młodej, ale składniki odpowiadają. Dlatego jestem pewna, że lubię to.Pozdrawiam